środa, 23 stycznia 2013

Miłość (Amour) reż. Michael Haneke



Większość filmów traktujących o miłości skupia się na tych pierwszych chwilach. Zazwyczaj możemy zobaczyć pierwsze zakochanie, zdobycie miłości życia zakończone szczęśliwym życiem. Jednak życie nie kończy się na ślubie, a przecież reszta życia może wcale nie być tak cudowna jak sam początek. Michael Haneke w swoim najnowszym filmie pokazuje miłość już u schyłku życia małżonków.

Georges i Anne są już starym małżeństwem, które mimo upływu lat nadal mocno się kocha. Niestety stan zdrowia Anne coraz bardziej się pogarsza. Widz obserwuje jak Georges opiekuje się swoją żoną w czasie jej ostatnich chwil życia.

Haneke jak zwykle potrafi doskonale oddziaływać na emocje. Miłość nie jest prostym w odbiorze filmem, wręcz przeciwnie to kawał ciężkiego kina. Teoretycznie tematyka miłości powinna być przyjemna i radosna, ale nie w przypadku tego filmu. Tu miłość wymieszana jest z bólem i cierpieniem. Anne cierpi z powodu choroby. Georges cierpi, bo widzi, że to już koniec. Na dodatek sam jako starsza osoba coraz gorzej radzi sobie z opieką na żoną, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Jedyną pomoc jaką ma to od pielęgniarek, które przychodzą na kilka godzin pomóc w opiece. Jednak przez większość czasu jest sam, a z powodu choroby Anne nawet nie może się z nią porozumieć. Georges bierze na siebie cały ciężar opieki, chcąc zaoszczędzić swojej córce bólu. 

Film subtelny, cichy, a mimo wszystko wypełniony po brzegi emocjami. Haneke wie jak opowiadać historię, bez zbędnego dramatyzowania. Miłość nie oddziaływała by tak na widza gdyby nie odtwórcy głównych ról Jean-Louis Trintignant i Emmanuelle Riva. Aktorzy zagrali perfekcyjnie. W szczególności na słowa uznania zasługuje Emmanuelle Riva, która miała bardzo ciężką rolę do odegrania. Reżyseria jak to u Haneke stoi na najwyższym poziomie. Wszystkie sceny, dialogi są świetnie przemyślane. Nie ani jednej zbędnej, czy odstającej poziomem od reszty sceny.


Mam jedynie dwa zarzuty w stosunku do Miłości. Po pierwsze przewidywalność. Od pierwszej sceny jest z góry wiadomo co się będzie działo. Nawet główni bohaterowie są podobni do bohaterów poprzednich filmów Michaela Haneke. Klasa średnia z dużego miasta interesująca się kulturą, pracująca w wolnym zawodzie. Taka sama konstrukcja jak w Ukrytym, Pianistce i pewnie innych filmach, których jeszcze nie widziałem. I jeszcze jeden zarzut jaki mogę wymienić to Haneke nie powiedział tym filmem nic ciekawego. Kiedyś będziemy starzy schorowani i ogólnie nie będzie fajnie. To wszystko wiem i bez filmu. Miłość bardziej działa w warstwie emocjonalnej (takie filmowe Memento mori) niż fabularnej.

Mimo tych niewielkich wad film jest bardzo udany i na pewno warto się z nim zapoznać. Zwłaszcza, że każdy z nas się zestarzeje i fabuła filmu może dotyczyć każdego z nas.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz