niedziela, 3 lutego 2013

Raj: miłość reż. Ulrich Seidl



Ludzie się starzeją. To niepodważalny fakt i nie da się tego zmienić, zatrzymać (chyba, że nagłą śmiercią, ale raczej nie o to chodzi) czy odwrócić. Część osób godzi się z tym faktem przechodząc nad swoim starzeniem się do porządku dziennego. Część nie.

Teresa główna bohaterka filmu jest Austriaczką, która wyjeżdża na wakacje do Kenii. Zamiast jednak zwiedzać i podziwiać krajobrazy kraju ta woli podziwiać tubylców. Główna bohaterka nie może pogodzić się z tym, że jest coraz starsza, grubsza, a jej cycki niedługo dosięgną podłogi. Nie ma męża, nie ma partnera, a jej córka ma ją w dupie. Dlatego wakacje w Kenii mają być dla niej odtrutką. Dlatego tak łatwo daje się oszukiwać i zaczyna wierzyć naiwnie w zapewnienia o miłość i w zapewnienia, że jej wiek nie znaczenia. Dopiero kiedy zaczyna się powolne wyłudzanie pieniędzy Teresa zaczyna zdawać sobie sprawę z iluzji jaką sama się karmiła co ją jeszcze bardziej dołuje.

Film o samotności, starczeniu się i iluzji oszukiwaniu się. Teresa i inne kobiety ukazane w filmie zdają sobie sprawę, że najlepsze lata mają już za sobą. To je tylko dołuje i jedyne pocieszenie znajdują w afrykańskiej prostytucji. Jednak nie starzenie się stanowi największy problem, a samotność. Teresa nie idzie do łóżka z pierwszy lepszym zaraz po przyjeździe do kurortu. Żeby się zdecydowała na taki krok słyszy od Mungi będącego jej kochankiem, że ją kocha i liczy się tylko ona. Oszukuje się i wmawia sobie, że tak jest naprawdę. Gdyby obok niej w Austrii żyła z nią kochająca rodzina na pewno Teresa nie byłaby tak nieszczęśliwa, a ewentualne wakacje w Kenii ograniczyły by się do opalania.

Reżyser filmu Ulrich Seidl pokazuje smutny obraz zarówno współczesnej Europy jak i Afryki. Ukazuje Europejki kupujące „miłość” i Kenijczyków, którzy z prostytucji uczynili swoje główne zajęcie. Raj: Miłość to bardzo inteligentne kino pokazujące problemy współczesnego świata. Warto zobaczyć jak wygląda miłość w Kenii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz